czwartek, 25 lipca 2013

Co można zobaczyć w mangowym obrazku?

Do poniższej grafiki zabierałam się z mieszanymi uczuciami. Mangową postać chciałam stworzyć głównie dlatego, że mój mężczyzna strasznie jest nimi zauroczony. Generalnie nie lubię, kiedy mangę tworzą ludzie spoza Azji. Może to zabrzmieć dziwnie, ale znając kulturę Japonii można zobaczyć pewne różnice w postrzeganiu piękna. Od lat dla europejczyka sztuka japońska wydawała się kiczowata i niewarta uwagi (nie mówię tu tylko o anime i mandze ale też o uioy-e, suibokuga i sumi-e). Europejczycy mają pewną lukę w wykształceniu, która nie pozwala dostrzec sedna Japońskiej sztuki wizualnej. 
Europejczyk słysząc, że japońska sztuka próbuje uchwycić piękno chwili będzie doszukiwał się w obserwowanych pracach dokładnie TEMATÓW przedstawiających chwilę. Idąc tym tropem zobaczy, że każde Japońskie dzieło jest takie samo. Bo ile można zobaczyć samotnych sosen rosnących na urwisku, kwitnących irysów, bambusów na wietrze malowanych tuszem. 
Udało mi się raz posmakować japońskiej sztuki od strony twórcy, dzięki czemu mogę spojrzeć na nią trochę inaczej. Ta magia chwili w sztuce japońskiej przejawia się w każdym pojedynczym pociągnięciu pędza. Trzeba dużo wprawy i świadomości narzędzia, którym się posługuje, by stworzyć dzieło, którym później można napawać wzrok. Europejską sztukę tworzono powoli, bo ważne było przedstawienie tematu, wręcz maskowano ruchy pędzla. W Japonii liczyła się piękna, świadoma kreska.
Tylko co właściwie ma sztuka do anime i mangi? Nie chcę mówić, że manga to najwyższa sztuka, jednak jest coś, co odziedziczyły one po myśli japońskiej sztuki - kreskę. Japończyk oglądając mangę nie powie, że podoba mu się wygląd rysowanych postaci, ale podoba mu się KRESKA. Stworzenie prawdziwego mangowego rysunku tuszem wymaga dużej wprawy i dużego doświadczenia.

Wracając do moje grafiki przedstawiającej postać mangowej. Mimo wszystko jednak warto spróbować innych technik i poznawać różne style, bo zawsze można z nich coś wyciągnąć wzbogacając własny styl.

środa, 24 lipca 2013

Kradzież kolorów. Historia o tym, jak zostać złodziejem.

Nadszedł czas na próbę sił w projektowaniu postaci. Moim celem był stożenie projektu Cheruba opisanego przez Ezechiela. Już teraz widzę rzeczy, które warto byłoby poprawić, ale jako że termin bitwy na Digarcie był do dzisiaj zostawię tę prace tak jak jest.
Trudno było mi uzyskać odpowiednie zestawienie kolorów, umożliwiające przedstawienie błyszczącego ciała Cheruba. Ostatecznie ratunkiem okazało się zdjęcie kielicha, bezpośrednio z którego zostały pobrane kolory. Chyba muszę rozważyć częstsze korzystanie z tego małego oszustwa. Najwyższy czas pozbyć się przyzwyczajenia do tradycyjnych mediów, gdzie każdy kolor trzeba samemu dobrać.

Pełną postać Cheruba można zobaczyć TUTAJ.

niedziela, 21 lipca 2013

Analogowy relaks. Portret.

Trochę zboczę z głównego tematu bloga prezentując szybki portret chłopaka grającego w Dotę.
Długi brak kontaktu z tradycyjnymi mediami sprawił, że rysowanie tej pracy sprawiło mi mnóstwo frajdy. Mam wrażenie, że tworzenie na tablecie trochę mnie zahartowało. Już praktycznie pomijam element mierzenia proporcji modela. Chyba coraz częściej zapamiętuję rysowany obiekt jako bryłę, przez co mniej czasu spędzam na wpatrywanie się w modela i robienie poprawek. Rysowanie z natury w porównaniu do rysowania z wyobraźni jest o wiele łatwiejsze, chociaż można potraktować je jako dobre ćwiczenie.